2009-08-31 13:29:48 Gość w dom ... Przyjechał. Długo oczekiwany. Dla tych ze wschodu - brat cioteczny, dla tych z zachodu - kuzyn.
Uprzedziłam lojalnie, że będzie spał na
podłodze. A że to student i nie takie niewygody przeżył, więc się nie przeraził.
Umościłam mu zatem posłanko pod łóżeczkiem jego własnej
siostrzenicy i nawiedziłam dopiero w nocy, kiedy dziecię głośno domagało się mojej obecności.
Weszłam i prawie padłam, odbiwszy się o ścianę
skarpecianego smrodku. Taaaaa - myślę sobie - akademickie nawyki - skarpety - usypiacze u wezgłowia. A pokoik "pięknie capi". Wywietrzyć się nie da,
bo to zima; dzieciaki się przeziębią, ech.
Nazajutrz rano, z subtelnością słonia w składzie porcelany i jawnie prześmiewczo, odniosłam się
do praktyk higienicznych brata - studenta, ostentacyjnie otwierając okna, zatykając nos i wachlując się czym popadnie.
Jak widać dla jednych
karaluchy, dla innych śmierdziuchy pod poduchy, hehehe.
W ferworze porannych porządków, zabrałam się również za pościel gościa i ..... o,
zgrozo! Okazało się, że fetorek - skarpeciorek dochodził nie z owych kuzynowych skarpet, ale z mojej źle wysuszonej pościeli (ups!)
Ale co
tam .... student przetrwa wszystko! I smród i prześmiewczą siostrę/ kuzynkę (niepotrzebne, w zależności od regionu, skreślić)
|  |