2009-08-22 17:00:16 BIESZCZADY "połknąłem" w tym roku w dwa dni. Najpierw wylądowałem w Dwerniku, jadąc tego dnia z Przemyśla w straszliwym upale. Noclegu użyczyli mi na terenie
swojego obozu harcerze z Pabianic. Potem wspiąłem się bieszczadzką serpentyną na przełęcz pomiędzy połoninami Caryńską (na zdjęciu) a Wetlińską.
Wreszcie zjechałem do Cisnej, gdzie jak zwykle złapał mnie deszcz i dojechałem do Komańczy.
| |