2009-08-21 11:18:19 Sanitariat. Wariat. Kierat. Na początku tego wpisu chciałabym podziękować swoim długim nogom, długim rękom i wszystkim szczotkom do mycia toalet. Dziękuję Wam za obecność w mym
życiu osobistym, prywatnym, służbowym, intymnym…
Już nigdy moje przekleństwo Was nie dotknie. Nigdy.
Macie moje słowo!
A słowo to
wartko wypływa z dnia wczorajszego, kiedy to weszłam do pracowniczej toalety. A bezmyślnie wszedłszy ze zdumieniem skonstatowałam, że zamykające się
za mną, właśnie w tej chwili!, drzwi nie mają od środka klamki ( !!!!! )Wszystko zadziało się w zwolnionym tempie. Czas wstrzymał oddech, gdy ma
bierna konstatacja zbiegła się z przesądzającym wszystko kliknięciem zatrzaskujących się drzwi.
Dziękuję.
Trochę spanikowałam. Ale trochę i
to tylko na początku, gdy dotarło do mnie, że tkwię zamknięta w kabinie metr na metr w pustym budynku, w którym prócz mnie nie ma nikogo. No…
jest wprawdzie jeszcze portier, ale po pierwsze - dwa piętra niżej, a po drugie - jako reprezentant płci męskiej raczej się tu do mnie przypadkiem za
potrzebą nie wybierze…
Dobra. Nie będzie mi okrutny los pluł w twarz.
Dobra. Dobra. Cicho. Spokój! Pod kabiną nie przejdę. Jestem chuda,
ale bez przesady. Zostaje góra… tak. Niedawno chodziłam po górach. Mam wprawę!!!
Dobra, ale nie. Bądźmy realistami. Tylko spokojnie. Spokój
mówię!
Odpowiedzmy sobie na parę rezolutnych pytań.
Co zrobiłby na moim miejscu Bruce Willis? Wyważyłby drzwi.
Dobra, a co zrobiłby
Harrison Ford? Wyważyłby drzwi
Dobra. A co zrobiłby Clint Eastwood? Odstrzeliłby im zamek.
A jakby nie miał giwery? WYWAŻYŁBY DRZWI.
No
tak…więc ugięłam się pod tą homogeniczną argumentacją i spróbowałam i … po prostu don’t even ask. Przemilczmy tę żałosną scenę. W
każdym razie po nieefektownym wszystkim zdołałam wydyszeć już tylko jedno pytanie: A co do cholery zrobiłby MacGyver? AHA! MacGyver psze pani
skonstruowałby ze spłuczki bombę i wysadziłby te cholerne drzwi w pył.
HA!
I gdy łakomie miałam już spojrzeć na śledzące me poczynania
urządzenie sanitarne, mój wzrok zahaczył o szczotkę toaletową. O alleluja! Spłynęło na mnie natchnienie! A fakt, że szczotka była nieużywana dolał
oliwy do ognia i zaślepił całkowicie.
I teraz UWAGA podaję instrukcję: jak wydostać się z zatrzaśniętej na amen kabiny
toaletowej:
1. Wchodzimy na sedes, uprzednio zamknąwszy klapę (mamy już dość nieprzyjemnych przygód, więc staramy się o tym pamiętać),
dzierżąc w dłoni szczotkę.
2. Zahaczając stopą o wystający w miejscu klamki pręt – wspinamy się na ściankę kabiny.
3. Starając się
zawisnąć (tułów po jednej stronie, nogi po drugiej) szczotką staramy się ruszyć klamkę zewnętrzną. W dół!
A potem,
po udanej akcji,
to
już luz.
Spływamy po ściance na posadzkę, całujemy (dziewiczą! – przypomnę co wrażliwszym;)) szczotkę i wyczołgujemy się na
zewnątrz.
Wierzcie mi, że Wasze szczęście będzie bezmierne.
*
Do tej pory opowiedziałam tę historię trzem osobom.
Każda z nich
zadała mi to dziwne (zdziwione) pytanie „a nie miałaś komórki?”
No więc, NIE MIAŁAM, nigdy nie chodziłam do toalety z
telefonem.
Ale od wczoraj
TO SIĘ JUŻ NIGDY NIE POWTÓRZY!
Zmądrzałam.
i już wiem, jak to w życiu jest:
jedni mają przygody na
Mariensztacie,
inni w sanitariacie.
Czołem.
|  |