2009-07-17 11:55:33 Przygód kilka Mam słabość do pana Waldemara P.
Naprawdę. Lubię go. Nie wiem, może dlatego, że od wczoraj wiem, że też dojeżdża do pracy pociągiem. A może
dlatego, że (eureka!) jest podobny do wróbla ćwirka:) Ej, no przepraszam, ale naprawdę. Doznawszy owego olśnienia podczas wywiadu pani Anity W. z
panem premierem, przypomniałam sobie kolejno kota filemona, lisa leona, krecika no i mojego ukochanego Sindbada, a zaraz za nim tę
historię:
Rok temu udało mi się trafić na jeden odcinek tej przygodowej bajki. Przejęta wzruszeniem do głębi swych trzewi zaczynam ją
streszczać bratu. Wszystko po kolei. Ze łzą w oku. Że Sindbad uratował życie sarence, i że ta sarenka w dowodzie wdzięczności wyniosła mu z wody kosz
cennych klejnotów…
- sarenka?
No. Bo ratując ją, Sindbad uratował wszystkie sarenki, jej siostry, z którymi ona mieszkała. No i potem,
jak ona mu w podzięce dała te klejnoty, to się na zawsze pożegnali, bo ona musiała wracać do wody.
- sarenka?!!
A ja, jak w dym, że no
sarenka, sarenka, i Sindbad był smutny, bo mieli się już więcej nie zobaczyć, a on się w niej bardzo kochał, bo ona miała takie ładne długie
włosy…
- SARENKA?!!!!
no sarenka, sarenka, co się tak bez sensu ciągle dziwisz? … o matko…
nie… ekhm… tej
sorry, ale to
SYRENA
SYRENA to była.
Alleluja!!! Na kolana narody!
I to by było na tyle ze wspomnień inspirowanych polityką
|  |