2009-07-16 14:11:13 Wnerw Uwielbiam, po prostu pasjami uwielbiam, swą zaszczytną rolę pośrednika. Zwłaszcza i w szczególności uwielbiam umawiać dwie strony z odpowiednim
kulturalnym wyprzedzeniem na ŚCIŚLE OKREŚLONĄ GODZINĘ w równie ŚCIŚLE OKREŚLONYM DNIU w BaRDZO WAŻNEJ SPRAWIE. Po czym w owej ściśle określonej
godzinie i ściśle określonym dniu przychodzi tylko jedna ze stron (nazwijmy ją stroną zewnętrzną), a druga (powiedzmy, że rdzenna) - się spóźnia.
I bardzo kurde lubię wtedy dzwonić i zadawać pytanie: halo psze pana, tu jest ta strona pod postacią komisji trzyosobowej i czeka, psze pana, ona
stoi, tupie, patrzy na mnie karcąco i czeka NA PANA, bo miał pan się dziś z nimi PILNIE spotkać, gdzie pan się podziewa, BO ONI CZEKAJĄ, gdzie pan
jest?
I wtedy pan wlewa mi do ucha prawdziwą rozkosz,
normalnie w jednej krótkiej chwili doznaję hiperekstazy na oczach cholernej
komisji:
- Ależ Pani A. ja TERAZ nie mogę. Będę najwcześniej za pół godziny!!!!!!!!!!!!!
- ???
Niesłowność, obojętność, brak
odpowiedzialności, lekceważenie…. No nie wiem.
Roztrzepanie jest szalenie modne w moim miejscu pracy, ale niestety bywa zabawne do czasu i
tylko wtedy jeśli nie stanowi notorycznego usprawiedliwienia.
Liczę minuty do wyjścia na słońce
cześć
| |