2009-05-28 11:08:01 CZŁOWIEK SAM W DOMU Obudziłem się dziś rano bez głosu. Normalnie piszczałem. Mówię jak menel. Jak kupowałem bułki, to widziałem odklejający się z wrażenia mak z pieczywa.
Pani w przedszkolu zmusiła mnie do drobnej wymiany zdań i widziałem, że podejrzewała mnie o nadmierne sprzyjanie Barcelonie w dniu wczorajszym.
Istotnie, oglądałem ten mecz, ale nie krzyczałem, ani nic z tych rzeczy. W końcu co mnie rusza zagraniczna piłka. Teraz mam fazę przechodzenia do
nadzwyczaj niskich dźwięków. Piski mieszają się z basem rodem z "Tuba mirum" w Requiem Mozarta. Coś muszę z tym zrobić, bo w niedzielę ja i mój
podopieczny Brat, mamy wyścig! Niech to! - przeziębić się w maju! Jak to mówią: niefart! Na dodatek małżonka wyczuła przez telefon wiśniówkę. Ta jej
Nokia potrafi cuda! Oprócz wykrywacza min ma chyba wszystko. Dzisiaj mam wolne, więc chciałem trochę popodróżować rowerkiem, ale się boję, żeby nie
pogorszyć sprawy. Ale ja sam w domu nie usiedzę! Chyba wyszoruję toaletę, może porozrzucam książki i z powrotem ułożę, albo zapoluję w piwnicy na
szczura, którego nie ma. Pomógłbym sąsiadce znieść wózek, ale tak głupio iść teraz i zapytać, czy się przypadkiem nie wybiera na spacer. Pomyśli, że
już całkiem zwariowałem. Szczególnie po tym, jak ostatnio chciałem do niej coś grzecznościowo zagadać w windzie, a zdołałem tylko puścić ślinianą
bańkę. Zresztą chyba o tym wspominałem. A może nie? Rany, ale strzeliłem buraka! Do tej pory ciary mi przechodzą po plecach. No ale cóż - żyć trzeba!
Właśnie - żyć! Wczoraj odwiedziłem w szpitalu kolegę. Jeździliśmy razem po górkach dwa dni temu, i on wziął się i wysforował przez kierownicę na
zjeździe, trzasnął łbem w kant kuli ziemskiej, i tak został. Kilka minut kompletnej ciszy, zero reakcji, bezdech, jakaś ropa z nosa - kurczę, masakra!
Kask się rozleciał, koła pogięły, jakieś żuki pomiażdżone. Zanim przyjechała karetka kolega odzyskał już przytomność. Rasowy typ, bo pierwsze pytanie
brzmiało: gdzie rower? Ale nic nie kojarzył. Wiedział, że jest w kinie, ale nie wiedział na jakim filmie. Nawet o eurowyborach zapomniał. Niepojęte!
Wszystko jednak już w porządku. Lekkie wstrząśnienie mózgu. Mówi, że w niedzielę chce startować. Jasne. Chociaż kiedy ja się kiedyś tak
sponiewierałem, miałem podobne odczucia. Wsiąść i pojechać. Wszelkie pasje mają coś chyba z choroby umysłowej. Człowiek zachowuje się czasem zupełnie
irracjonalnie. Wychodzi na rower kiedy pada, a wraca kiedy przestaje. Albo, jak jeden z "naszych", złamał żebro na wyścigu w Bielawie i nie powiedział
żonie, bo by go nie puściła na maraton do Nałęczowa. Normalnie podstawówka! Tyle, że ja też bym się nie przyznał. Chociaż ta moja ukochana ma swoje
sposoby, żeby sprawdzić mój aktualny stan zdrowia. Lubię te jej metody. Oj, lubię! :)))
| |