2009-05-26 10:19:23 DRUGA STRONA WISŁY Niestety, mój sprzeczny z założeniami występ na wyścigu w Bielawie został uwieczniony wypowiedzią, którą wyemitowała TVP. Szkoda, że na debiut
telewizyjny nie przyszła pora w minioną niedzielę, ponieważ właśnie teraz nareszcie dobrze pojechałem i do pudełka zabrakło mi z pięć minut.
Jeździliśmy w okolicach Krosna w Beskidzie Małym. Mnóstwo błota, śliskie i szybkie zjazdy, po drodze kilkuminutowy grad i parę błyskawic strzelających
gdzieś niedaleko. Silna motywacja, żeby dotrzeć na metę jak najszybciej - prawda? W nagrodę, obok dyplomu, otrzymałem sportowe skarpetki. Czyżby
symbolicznie, że niby ten sport puści mnie w samych skarpetkach, jak wieszczył p. Wałęsa co poniektórym? Rzeczywiście, jeśli nie znajdę dodatkowych
środków na tak dalekie wyjazdy, to moja ukochana pierwsza żona może spowodować, że będzie się trzeba rozejrzeć za czymś świeższym, mając do dyspozycji
jedynie wystawioną przed drzwiami walizeczkę pełną rzeczonych skarpetek i dętek. Rowerem naprawdę można dotrzeć wszędzie - nawet do ruiny. Że też nad
Wisłą jest tak mało imprez! Ani wyścigów, ani koncertów Michaela Jacksona, prezydent jak był, to tylko w toalecie i na sygnale, ba!, nawet
spektakularne klęski żywiołowe nas omijają, ani ogień, ani woda, słynna puma też nas nie straszy, i chyba tylko ten nieszczęsny Palikot trzyma krajowy
poziom ludowej adrenaliny, kojarząc Lubelszczyznę z gumowym penisem i pistoletami. A u nas przecież jest tak pięknie! Szkoda, że te nasze obrazki w
blogach są tak malutkie, i robione przeze mnie zdjęcia skażone zezowatością. O, właśnie! Wpadłem na pomysł, żeby porobić troszkę zdjęć i pokazać co
ciekawsze miejsca w moim mieście. Opowiem przy tym troszkę o historii, dorzucając nieco współczesnych historyjek. Np. jak w parku Czartoryskich, po
imieninach, w wieku lat trzydziestu kilku, uciekałem z kolegami ścigany przez psy stróża, jak z gibkością jaszczurki sforsowałem w biegu
dwuipółmetrowy mur. Dziś nie wlazłbym tam nawet po drabinie. No, chyba że po kolejnych imieninach, ale już raczej się tam w tych celach nie
wybierzemy. Teraz jest raczej pomysł, żeby przywiązać się do nowego mostu, tak, żeby nie pospadać, i w ogóle jakichś głupstw nie narobić, a rano
odciąć się harcerską finką, bądź otwieraczem do konserw. Ale to dopiero w październiku, będzie więc jeszcze czas o tym pogadać. Małżonka chce teraz
się poopalać. Dobrze. Wsiadamy i jedziemy nad Wisłę. Pozdrawiam wszystkich!
| |