OCENA: 4.77 ECHO AZJI  
  Kategorie:  ECHO AZJI |

2009-05-22 10:58:41
ŻYCIE TO ŚPIEW

Z gór powróciłem pełen wrażeń. W tamtym rejonie po raz pierwszy zostawiałem na ścieżkach swoje bieżnikowe ślady. Wyścig mi się skrócił, bo... a, takie tam - nieważne!:) Jak zwykle, niezapomniane widoki i piękne słońce. Pojechałem tam z grupą świeżo poznanych ludzi, skrzykniętych w amatorską grupę kolarską pod patronatem jednego z banków. Wszystko załatwili za mnie - transport, nocleg, wyżywienie. Miałem tylko jedno zadanie: nie chrapać w nocy. Chyba się udało, bo nie spałem całą noc i się pilnowałem. Nawet do toalety nie wstawałem, żeby nie zakłócić chrapania nowym kolegom. Rano, w odstępie kilku minut, wysłuchałem z dziesięć melodyjek z komórkowych budzików - od disco-polo, po sonatę Bethovena, przez coś na kształt piły tarczowej i wybuch granatu. Z zewnątrz wydawało mi się, że nasza leśniczówka ma nieco grubsze ściany, bo wyglądała na starą przedwojenną niemiecką robotę. Cóż, może to nasi myśliwi nie zawsze dotrzymywali reguł sztuki łowieckiej, lub puszczały im nerwy w dyskusjach o wielkości nieubitego zwierza, co mogło skutkować nietrafieniem w adwersarza i uszczupleniem ilości tynku na ścianie. Dziwne uczucie jeść i spać w pomieszczeniach, gdzie beznamiętnie spogląda ci w oczy muflon, zredukowany do rogów, szyi, oraz szklanych oczu. Całą noc czułem na sobie wzrok takiego jednego. Na desce widniał podpis: "Tadek - kwiecień 2006". Nie ustaliłem, czy Tadek to ten muflon, czy ten muflon, który ubił Tadka? W każdym razie ilość poroża pozwoliłaby obsłużyć niejedno niesforne małżeństwo. Pani "leśnicza" bardzo też starała się od strony kulinarnej, nie szczędząc dziczyzny i innych frykasów. W diecie kolarza pasztet z dzika to wyrzut sumienia, ale na szczęście nie trzeba się z tego spowiadać. Do obiadu za każdym razem podawano ciasto i jeszcze jakiś deser, by po pierwszym odgazowaniu poczęstować gości przepyszną naleweczką. Nie wiem, czy również z dzika. Trąciła myszą, ale taką szlachetną, z Red Wall. Oczywiście tylko po kieliszeczku! Nie prowadzę roweru po alkoholu. Tzn. chciałem powiedzieć, że właśnie prowadzę, tylko że nie jadę. A po samym wyścigu spotkałem się z moim ukochanym Bratem S. Napasłem go wstępnie wyścigową kiełbasą, przysługującą każdemu uczestnikowi maratonu, i sobie poopowiadaliśmy o wrażeniach z górskich podjazdów. Przejechaliśmy się razem troszeczkę, bo jakiś niedojechany byłem po zawodach i musiałem się "wypalić". Pojechaliśmy do leśniczówki, gdzie zapoznał moich nowych kolegów. Nadszedł w końcu moment, kiedy poczuliśmy "jedność". Wtedy czule się pożegnaliśmy, dziękując sobie i Panu Bogu za spotkanie. On pojechał do Poznania, a ja sparzyłem się pod prysznicem i użyłem wszystkich dostępnych mi werbalnych środków wyrażających mój aktualny stan ducha. Życie i tak jest jednak piękne; wystarczy czasem zacisnąć wargi, lub w samotności upuścić nieco pary. Nie wszyscy przecież muszą wiedzieć, że mamy pół tubki maści witaminowej wsiąkającej tylko po części w bokserki. I choć w drodze powrotnej siedziałem jak na niedogaszonym grillu, to jednak żywo reagowałem na kolejne frazy śpiewane przez chór w "Kniaziu Igorze" Borodina. Tak się bowiem złożyło, że jeden z kolegów, po niejednym piwie, objawił się jako miłośnik rosyjskiej klasyki! No czegóż chcieć więcej!? No, może chłodnego kompresu...:)

  Komentarze (2)   |   Oceń (4.77)   |   Skomentuj  


Komentarze czytelników:

rysneer Napisał:

I nawet przez chwilę w telewizji Waść byłeś pokazany :)
2009-05-22 12:23:48


sbajew Napisał:

Oj, było dobrze Cię spotkać. Teraz będziemy się widzieć w Nałęczowie. Trenuję.
2009-05-22 11:21:06



autor: ECHO AZJI

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Grudzień 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
ECHO AZJI

najnowsze wpisy

    POSTNIE
    ZMĘCZENIE
    WIZYTA KSIĘDZA
    IDĘ GDZIEŚ...
    SPOSÓB NA MRÓZ
    TRZY STRZELIŁEM!
    SALUT!
    EGZAMIN KOMISYJNY
    POKONAĆ TRUDY
    ŚW. MIKOŁAJ