2009-05-16 12:01:09 Dobra żona Telefon dzwoni. Naładowany - to dzwoni, niby nic dziwnego, tyle, że nie mój. Nie zwykłam odbierać telefonu męża, ale skoro mój permanentnie milczy,
postanowiłam złamać tę żelazną zasadę.
Odebrałam więc, ale "mój" rozmówca spanikował, przeprosił, twierdząc, że pomyłka i przerwał
połączenie.
Tere - fere. Zaraz zadzwoni ponownie - przewidziałam proroczo. I długo nie musiałam czekać.
Okazało się, że w istocie - do męża.
Kumpel z wiadomością gdzie i kiedy grają w piłkę i z pytaniem, czy ów będzie i żebym była łaskawa (pełny wersal, he he) przekazać, żeby zadzwonił z
odpowiedzią.
To mu mówię, że nie będzie takiej potrzeby, bo to jednak dużo ode mnie zależy. A ponieważ mam gest, daję mężowi luz - ma wychodne
:)
No, to się kumpel ucieszył i w te pędy poleciał plotkować.
Mąż wróciwszy z pracy, dobrą wiadomość usłyszał (że gra!) i walną głową w
ścianę, słysząc resztę historii.
To już mu kolesie żyć nie dadzą!
Dzień następny. Telefon. Znowu nie mój, ale fajnie było ostatnio, to
odbieram.
Kolega od piłki - tym razem nie spanikował, ale ze złą wiadomością: piłka odwołana :( Inne żony niestety nie były tak wyrozumiałe. Tu
tryumfalne he he he (moje oczywiście).
Poradziłam koledze, żeby:
1. od razu dzwonił do żon i bezpośrednio u źródła pytał czy popuszczą mężom
cugli
2. nie śmiał się z żony bliźniego swego i niego samego
| |