2009-05-03 21:12:29 Blind Ego Poszlam wkurzona, bo sama. Mialam isc z mezem, ale z przyczyn obiektywnych nie mogl, a cala reszta, czyli niezawodne kolezanki, byla "zbyt zmeczona".
I tak wybralam sie sama. A co! Mialam bilet i nie zawahalam sie go uzyc.
Koncert przesunal sie o jakies 15 min., bo ktos tam, chcial
obejrzec mecz. Mysle sobie: moze to znak, zeby zwiewac? Co tu bede siedziec taka zla? Ale zostalam. Dobil mnie "znany wszystkim" konferansjer Blue
Note wyglaszajac slowa, ze z pewnoscia wszyscy tu obecni docenia brzmienie tych nutek. Acha, znaczy sie - dla koneserow to bylo, a ja pojecia nie
mialam o progresywnym rocku. Glupio bylo uciekac. No i bilet by sie zmarnowal, .... No to siedze i czekam na te nutki.
I wybrzmialy.
Zagluszyly wszystko. Muzyki nie bylo slychac, a gitarzysta sie cieszy. Z czego sie tak cieszy, mysle sobie, bo nadal zla, albo jeszcze bardziej. Ale
siedze, bo jak tu uciekac, zanim wybrzmi druga piosenka. I tak bijac sie z myslami: uciekac czy nie, gdzies kolo drugiej piosenki wyluzowalam.
Przestalam myslec o kolezankach, ktore mnie wystawily, o tym, ze siedze tu sama i ze nie jestem koneserem. I ...... zaczelo mi sie podobac. Moze nie
tak od razu. Chwile to trwalo, ale nie bede rozpisywac tego etapu minuta po minucie. Liczy sie efekt koncowy. Co prawda, bardziej podobal mi sie
zespol bez wokalisty, ale byla jedna piosenka, ktora naprawde mi sie spodobala i z przyjemnoscia posluchalabym jej jeszcze raz (moze uda mi sie gdzies
wyszperac w Necie).
W efekcie koncowym, wyszlam zadowolona i nie ucieklam przed bisem :) Acha i zaczelo mi sie podobac, ze gitarzysta sie
usmiechal. Jakos tak fajnie to wygladalo, ze podoba mu sie to co robi. Moze przez to i ja sie troche wciagnelam?
| |