2009-04-30 19:31:03 ŻUBROWNIA O wyścigu w Chodzieży w zasadzie nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Pomyliłem trasę na rozjeździe dystansów, i wpakowałem się na najdłuższą pętlę.
Kiedy się zorientowałem, było za późno na powrót. Ale, co tam! - czasem trzeba dać plamę. Choćby dla wprawy. Zresztą mam nadzieję, że zanim świńska
grypa mnie zabije, zdążę się choć częściowo zrehabilitować. Najbliższa okazja już w sobotę, w ulubionych okolicach Ażuczka, czyli w Puszczy
Białowieskiej. Tam spróbuję, tym razem świadomie, pojechać najdłuższy dystans i trochę się pościgać. Trochę boję się żubrów, że wyskoczy mi toto na
drogę i się "skarambolujemy". Jest ich tam podobno mnóstwo, niczym psów w Poznaniu. Po nich też nikt nie sprząta, więc może być "ekskremalnie" na
trasie. Trzeba będzie uważać. Ciekawe też, czy żubr jest szybki, i czy gania rowery? Podobno żywi się głównie roślinnością, dostojnie spaceruje
grzecznie skubiąc trawę. Ale czy jest łagodny? Teraz takich świństw do tej trawy dodają, że każdemu może się we łbie pomieszać, nawet jeśli ma się tak
potężną czachę i rogi jak żubr. Zobaczymy. W Chodzieży największym zagrożeniem niby były tylko wiewiórki, a i tak było ciężko. Pozostaję więc cały
czas czujnym. Podczas wyścigu będę uważnie przyglądał się kniei i zerkał, czy aby z boku nie czyha jakieś niebezpieczeństwo - oprócz konkurentów na
rowerach, oczywiście! Ich rogi bywają zresztą równie niebezpieczne. Dwukrotnie ugodziłem w ten sposób przypadkowych jeźdźców, ale i sam razu pewnego
zostałem ugodzony. Było trochę kwiku, nie powiem! Czekam zatem na tę puszczańską przygodę z radością, ale i lekkim niepokojem. Może dzięki temu będę
tym razem nieco szybszy? Oby!
| |