2009-04-09 10:36:59 ZGASŁ wczoraj nie doczekawszy świąt w 81 wiośnie swego życia. Odszedł Pan Zygmunt. Nie pytajcie kto to był. W przeddzień śmierci Zygmunta wieczorem, Pani
Wanda - Jego żona - prosiła o pomoc, żeby przełożyć męża, żeby odleżyny mu się nie robiły. Niepozorna, ale silna i bardzo pogodna kobieta. Prosiła
przez trzecie osoby, niech ktoś się zjawi i pomoże. W ciągu dnia przychodziła rodzina, przyjaciele, ale wieczorem czasami brakło tej dzielnej kobiecie
sił. Sama zresztą też ma mocno nadwątlone zdrowie. Kochana Wandusia mówiła: tylko nie mówcie Sławkowi, bo on jest za słaby, nie da rady. I Sławek nie
poszedł, bo był za słaby. A była to ostatnia na Ziemi okazja rozmowy, choćby tylko oczami, z Zygmuntem. Rano zmarł. Zawsze jest jakaś opowieść przed
śmiercią. Czasem nić życia pęka gwałtownie, jak ziemia, czasem tli się podstępną zgnilizną. Jestem częścią, żywą jeszcze częścią, podległego prawom
śmierci świata. Zygmunt! Do zobaczenia i mam nadzieję, że wybaczysz mi tę słabość i... spóźnienie.
| |