2009-04-06 18:04:10 BEGINNING Wczorajszy dzień (Niedziela Palmowa) prawdopodobnie przejdzie do historii r'n'rolla. Zagraliśmy pierwszą próbę z synkiem (na basie) i moim kolegą
perkusistą. Jako stary lis w tej branży stwierdzam, że skład jest rokujący i groźny. Zagraliśmy trzy utwory, wcześniej ostro męczone z automatem
perkusyjnym podłączonym do radiowego wzmacniacza. Jak za komuny. W przerwach pomiędzy kawałkami ja - czyli tata - degustowałem malinówkę wspierając
się w tym przedsięwzięciu kolegą o dźwięcznym pseudonimie "Marian". Musieliśmy się "po bożemu" zintegrować, a to najprostsza i najstarsza bodaj
metoda. Kolega jest zdecydowanie pełnoletni i wolno mu. Trochę ostatnimi laty wyłysiał, ale ogląd świata ma wciąż młodzieńczy. Synek miał za zadanie w
tym czasie ćwiczyć gamę i za dużo nie gadać. Za każde pięćdziesiąt gram naszej malinówki otrzymywał dwie krówki, co daje razem krówek dwadzieścia.
Następnym razem oczywiście nie będziemy spożywać żadnych płynnych owoców i wszyscy pozostaniemy na krówkach. To było pierwsze spotkanie w tym składzie
i trochę nas rzeczywiście poniosło przy dziecku. Nie powinniśmy, przyznaję! Jednak wraz ze spadkiem poziomu w znormalizowanej buteleczce wzrastał
poziom wykonawczy zespołu, co tyczy się również krówek uwalniających pokłady glukozy, to z kolei przekładało się na zwiększenie prędkości wykonywanych
utworów - aż do kulminacji, kiedy to pękła nam na werblu pałka. Ale zespół w końcu i tak poczuł się bardzo szczęśliwy, począł nawet zacięcie dywagować
na temat zatrudnienia wokalistki w charakterze tancerki, matki i koleżanki jednocześnie. Krówkowa część zespołu zachowała znacznie więcej
powściągliwości i przyjmowała malinowe fantazje z wyraźnym zażenowaniem, mówiąc jedynie: - Tato! - Zaczerwieniony (chyba z wysiłku, lub od malin)
skład umówił się w końcu na wtorek. W drodze powrotnej najmłodszy członek zespołu zmuszony był wysłuchać wykładu na temat degeneracji w świecie
muzycznym, a jako przykłady wymieniono zespoły Rolling Stones, The Who, Guns'n'Roses, oraz chór z parafii Wniebowzięcia (szczególnie w składzie tym z
przełomu lat osiemdziesiątych). W domu wykładu wysłuchał natomiast tata. Mniej więcej w tym samym temacie...
PS. BabaJago, nie rób tak
więcej! Pozdrawiam!
| |