2009-04-03 15:05:18 POSTANOWIENIA wielkopostne zrodziły się jak zwykle przed popielcem. Już w chwili ich podejmowania stawałem się ostrożny i nieufny względem siebie, wietrząc, że
mogą się stać źródłem rozczarowań i frustracji. Chociaż nawykłem do klęsk swoich postanowień, tym razem dawałem sobie więcej szans i nadziei na
realizację szlachetnych (choć może niezbyt wygórowanych) celów. Odkryłem wszakże zarazem jakąś nutę ukradkowości, jakbym podejmował coś w obawie przed
sobą samym. Dziwne mi się to wydało, stąd wielkopostne pomysły posadowiłem w rzadziej penetrowanych obszarach mózgu, zabezpieczając się przed
samoośmieszeniem już nazajutrz po podjęciu oczyszczającej walki. Dziś mogę sobie pogratulować. O, nie!!! Bynajmniej nie realizacji celów, ale
znajomości siebie. Okazało się, jak słuszną żywiłem obawę o dopełnienie postanowień. Ale klęski nie ma! Już samo podejmowanie walki zdaje mi się godne
wysiłku. I choć sukces nie jest spektakularny, to pomimo porażek mogę się spokojnie golić przed lustrem. Bez zadzierania nosa, oczywista!
| |