2009-03-10 20:13:59 DZIEŃ KOLARZA Kiedy zobaczyłem dzisiaj Adasia na podium poczułem się bardzo szczęśliwy. Nie mogę znieść tych wrednych wpisów na forach po jego nieudanych ostatnio
występach. Facet jest w światowej czołówce, a lud znający sport w większości tylko z gier komputerowych radzi mu żeby dał sobie spokój. Szkoda
klawiatury na kopanie się z koniem! Po pracy zaś obejrzałem sobie etap wyścigu Paryż - Nicea. W elicie zawodowców pokazał się wreszcie kolejny Polak.
Dzisiaj szedł w mocnej ucieczce, ale widocznie posłuchał polskich kibiców i dał sobie spokój na jakieś czterdzieści kilometrów przed metą. W generalce
jednak nadal jest wysoko. Oglądałem ten wyścig polegując na kanapie i odmawiając sobie stojącego naprzeciw ciasteczka. Ćwiczę się w ascezie. Niedobry
to czas jeśli chodzi o powściąganie się. Wiadomo - wiosna! :) Ciasteczka z trudem nie pożarłem, a już leżąca w tym samym miejscu małżonka miałaby
minimalne szanse pozostać nie nadgryzioną. Tak więc leżałem na boku w pozycji próżniaczej, tępiąc wzrok. Pod stolikiem moja najmniejsza dzidzia bawiła
się w jakieś takie coś, że wciąż miała focha, albo inne pretensje do wytworzonej w swojej wyobraźni publiczności. W końcu jednak i mi się dostało. Nie
wiem czym podpadłem, w każdym razie powiedziała mi nagle, że jak tak dalej będę (nie wiem niestety, co?) to pójdę za karę do maluchów. Ciastka nie
tknąłem, żony nie naruszyłem, telewizor brzęczał cichutko - nic z rzeczy mogących kogoś sprowokować. Spytałem o co chodzi, ale tylko wyszła na chwilę,
a kiedy wróciła dorzuciła jeszcze: zobaczysz! Wcale nie chciałem iść do maluchów, wstałem więc i wyprodukowałem kawę w ekspresie. Trochę lura. Wypiłem
jednak i odtąd na wszelki wypadek patrzyłem w telewizor zezem. Zez niestety tak mnie wykończył fizycznie, aż po prostu zasnąłem. Ocknąłem się już po
przejechaniu linii mety. Wziąłem więc swój prawdziwy rower i szybciutko, przed skokami w Kuopio, objechałem rundę. Asfalt tylko trochę był wilgotny.
Zawsze to lepsze niż kara u maluchów! Teraz małżonka samotnie się kąpie. A ja nadal ćwiczę się w ascezie. Próbowałem przegryźć klamkę w łazience - nie
dało rady! Kurczę, jeszcze miesiąc tej mordęgi - chyba mnie wcześniej krew zaleje!
| |