2009-02-19 07:31:36 Koń by się uśmiał Pewnie nie raz zrobiliście kogoś w konia, co? Widzę to w Waszych oczach!
Ale czy wiecie, jak dokonać tego, by mieć od razu całą stajnię?!
Tak: pstryk i 100 koni na raz. UMIECIE?
To kurcze-pieczone-jaja-na-bekonie CZYTAJCIE dalej.
Wracałam do domu. Jak-gdyby-nigdy-nic.
Pociąg podjechał na fajny peron siódmy. Drzwi się otworzyły, powiedziały: dalej wiara wsiadać! i ludzie wsiedli, a ja z nimi. Potem ludzie sobie
przycupnęli i ja też. I tak sobie siedzieliśmy. Było naprawdę fajnie. Jakbym miała krótsze nóżki – to bym nimi radośnie majtała i byłoby jeszcze
fajniej, CHOĆ na pewno nie tak fajnie, jak mogłoby być, gdyby pociąg, w którym siedzieliśmy W KOŃCU RUSZYŁ. No ale on oczywiście, w przeciwieństwie do
czasu, stał jak słup soli.
Spóźnienie najpierw wyniosło 20 minut.
Gdy dobiło do 30 - podróżni, którzy mogli jechać pospiesznym –
wysiedli i pognali na odpowiedni peron.
Gdy doszło do minut 40 i konduktor publicznie odmówił sprzedaży biletu takiej-jednej-pani, bo
„proszę panią, ten pociąg jest poważnie uszkodzony i nie wiadomo czy W OGÓLE pojedzie” – wyszli pozostali pasażerowie, w tym i ja, i
ŁAWĄ PANIE PANOWIE przeszliśmy na peron obok, bo stamtąd już za 15 minut odjeżdżał nasz kolejny planowy pociąg. Wzięliśmy go zatem we władanie,
zajęliśmy nowe miejsca i podnieceni czekaliśmy KIEDY RUSZY.
Tego uszkodzonego perszerona mieliśmy stale na oku, bo stał bez dechu na torze
obok. Stał sobie pusty, nie licząc maszynisty i konduktorów, podczas gdy my krok dalej rozgaszczaliśmy się wygodnie w nowo zajętych wagonach, w
których zrobiło się bardzo miło, bo grzali, a poza tym czuliśmy, że to dobrze, że jesteśmy tu, a nie TAM, czuliśmy smak dobrego wyboru, bo przecież
TEN pociąg w przeciwieństwie do TAMTEGO zaraz popisze się swoją sprawnością, pokaże co potrafi i odjedzie, za pięć minut, tryumfalnie i na bank
punktualnie.
I wtedy, słuchajcie!!!, … wtedy, gdy właściwie nadszedł już czas NASZEGO NOWEGO odjazdu, to… to wtedy…NO do
tej pory NIE MOGĘ TEGO ZDZIERŻYĆ!!! Bo wtedy ta wstrętna wyludniona bana, TA SPÓŹNIONA, ta przez nas opuszczona, ta wstrętna przerdzewiała żmija, ta
chabeta parszywa, no rzesz by ją!!! - OŻYŁA i w 55 minucie swego spóźnienia ruszyła do przodu, jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach
ospale…
I ODJECHAŁA tam, gdzie myśmy dojechać chcieli.
ODJECHAŁA bez nas!
ODJECHAŁA przed nami, zwiastując nam kolejne
spóźnienie!
CZY WY TO CZUJECIE?!!!!!
Bo myśmy czuli!
zastygli
z nosami przy szybach
CZULISMY TEN BÓL!
I kiwając smutno
łbami, zarżeliśmy ponuro.
Więcej słów już nie mam.
Teraz Wy coś do mnie napiszcie
Leniwce jedne!
cześć
|  |