2009-01-31 10:47:08 God Save the Queen Hej Krasnale;-)
To ja.
I moje słowo musi Wam wystarczyć.
W końcu wygrałam i wierzę, że to była wojna, a nie bitwa.
OCZYWIŚCIE w
czasie gorączkowych działań na froncie, nikt z Was szklanki wody mi nie podał… no… chyba, że ktoś podał... to przepraszam. W ferworze
walki miałam nieco ograniczoną świadomość i mogę nie pamiętać.
Skoro zatem szczęśliwie wracam do świata żywych – od nowa rozpoczęłam
przyswajanie zimy. Musicie wiedzieć, że ciało, które przez ponad tydzień leżało w łóżku lub chodziło po ciepłym domu w dwóch polarach na raz i w kocu
- może łatwo wpaść w błędne przekonanie, że oto mamy już co najmniej wiosnę; A gdy w cieniu kołdry termometr wskazuje 38 kresek, trzewia zdolne są
sobie prosto wykoncypować, że oto należą do człowieka taplającego się beztrosko w słoneczku na Karaibach, a nie w łóżku, w domu położonym na terenie
zimnej i ponurej wielkopolski.
Tak więc przyzwyczajam organizm do chłodu. Delikatnie. A to okno uchylę, a to głowę czasem wysunę za drzwi, d
e l i k a t n i e, bo narazić na szok go nie chcę. I poza tym mam nadzieję, że ta asymilacja zakończy się sukcesem, a w każdym razie pójdzie mi lepiej
niż przyswojenie ostatnich wiadomości o Marku Kondracie.
Marcinkiewicz, że tak Was wprowadzę w temat, ponoć wybrał się w tę samą drogę, ale
Marcinkiewicza, to wiecie gdzie ja mam… a jak nie wiecie, to nie pytajcie. Powiem tylko tyle, że nigdy go nie lubiłam, a to jego „jes,
jes, jes” zawsze było dla mnie grubymi nićmi szyte, pod publiczkę i fałszywe tak, że jak je słyszałam - wskakiwałam z najeżonym grzbietem na
lampę.
No ale…
Marek Kondrat to inna bajka. Jego od zawsze lubiłam. Podobał mi się, nie tylko jako aktor. To dla mnie Ktoś. To Gość.
GOŚĆ. Taka moja boja i ostoja w tym zwariowanym świecie. A tu proszę…
Oto siedzę sobie spokojnie z gazetką (taką, co to wiecie, czyta się,
by się nie przemęczyć;-)) we własnym domu, zdawać by się mogło, że bezpieczna, gdy nagle, jak nie dostanę obuchem w potylicę!!, jak się nie zatoczę!!,
to normalnie, jak oprzytomniałam - nie wiedziałam, gdzie jestem….
JAK ON MÓGŁ MI TO ZROBIĆ, NO …
Panie Marku, no jak to
tak?
JAK to PAN SIĘ ROZWODZI?
No pewnie, że to nie mój ojciec, wujek, czy inny powinowaty, pewnie. Pewnie, że nie znam okoliczności: Czy
to on? Czy ona? Ktoś trzeci? Ktoś czwarty? Ktoś ze skóry obdarty? Nigdy tego się nie dowiem, ale … NO ALE… tak mi przykro, bo
…kurcze, na tym świecie to jednak naprawdę tylko śmierć jest pewna… no i został mi jeszcze Janusz Gajos, i może jeszcze tabliczka
mnożenia… i twierdzenie pitagorasa, i dwa dodać dwa, i pi er kwadrat, i pi, i zero silnia … kurcze… i niech ktoś spróbuje
zaprzeczyć, że MATEMATYKA – TO PRAWDZIWA KRÓLOWA:)
Ech…
No i tym miłym akcentem kończę
Pokładajcie nadzieję w
matematyce
Na nią można liczyć;-)
Mówię Wam
Hej
;-))))
|  |