2008-12-17 01:08:16 tygrysowa kundupanda Piszę spod sterty pierników ;-) z nosem w lukrze i orzechach, a tak na poważnie, cieszę się że piernikowe szaleństwo mam za sobą, bo w tym roku
naprawdę palma mi odbiła w tej materii..A wszystko za sprawą foremek i moich dziwnych pomysłów.Zaczęło się w niedzielę, choć ciasto czekało grzecznie
od soboty - a może inaczej - w niedzielę wszystko nabrało tempa...bowiem tego dnia właśnie, w sklepie IKS,na wysokości moich uszu - zadźwięczał zestaw
foremek do ciastek..CUDNYCH FOREMEK!(do przybytku owego weszłam w zupełnie innym celu, cóż - plan trafił maleńki szlag z siłą wodospadu).Bo form było
aż 100! I w głowie zaświtały nowe pomysły:) Moja Rodzicielka stwierdziła, że ostatnio widziała u mnie taki błysk w oku, kiedy kupowała mi
zabawki...czyli że jakieś ćwierć wieku temu...ćwierć wieku z hakiem nawet! I Kasia uparła się jak ten buc - że foremki już do niej należą..i kupiłam.
A później ponad sześć godzin stałam przy stole z górą ciasta i bawiłam się..jak w piaskownicy:) ale ten piasek był znacznie smaczniejszy! Mogę śmiało
porównywać - gdyż swoją dolę piachu zjadłam w dzieciństwie.
Obawiam się tylko,że przez najbliższy rok nikt mnie nie zmusi do robienia
żadnych ciastek:)Choć z trzeciej strony - nigdy wcześniej nie miałam pierników w kształcie dinozaura, parasola -[ BaboJ!- w razie 'WU' wiesz gdzie
stukać;-)], koniczyny czy odlotowego samochodu...więc chyba ogólny bilans jest dodatni:))
P.S. a tak z innej beczki - ostatni tydzień był
bardzo pokręcony,zamotany i rozbiegany..a po PIĄTE PRZEZ DZIESIĄTE: wiecie jak trudno sprostać prośbom 4.5-latka?
bo co zrobić jeśli prosi, aby
narysować mu TYGRYSOWĄ KUNDUPANDĘ? noooo? dwoiłam się i troiłam, żeby dowiedzieć się o co chodzi, aż w końcu pewna kobieta pomogła mi wybrnąć z tej
beznadziejnej sytuacji. Wiem już teraz, że KUNDUPANDA to...zresztą, po co będę Wam mówić? przecież Wy wszystko wiecie! :-*
spokojnego
dnia:-)))
środowe pozdrowienia przesyła ciotka Genia!
k.
|  |