2008-12-10 11:04:50 Środek antykoncepcyjny Naprawdę nie wiem, co ta Ewa sobie myślała, jak to jabłko zjadała.
Co ona w głowie miała? (bo że na głowie beretu nie nosiła - to wiemy.)
Co
za kobieta!
Zagrała bardzo nie fair.
Bardzo, bardzo nieładnie.
Dajcie spokój.
Od wczoraj moja podświadomość intensywnie
wytwarza i rozprzestrzenia w całym organizmie środek antykoncepcyjny. Serio, serio. Mało tego, myślę, że po wczorajszych żywych opowieściach o
porodach - starczy mi go do końca życia. Tak.
A koleżanka opowiadała i opowiadała…o ho o ho… no doprawdy AJM-LOWIN-IT.
Ale co
robić?
Urodziła - to opowiadała.
Dobra.
Jest moją bohaterką, jak zresztą wszystkie w tym kraju kobiety-matki.
Poród - to
jest, taki wiecie, NATURALNY proces.
Ot, kobieta rodzi dziecko.
Ma taki odruch pierwotny po 9 miesiącach ciąży, wiecie, nie… no
naprawdę.
T o t a k i e n o r m a l n e.
TAKIE normalne, że gnieździ się w tobie ból, który chce obrócić twój kręgosłup w pył. Tak.
I to po prostu norma, że twoje wycie budzi jedynie krzyki o spokój, ciszę i trzymanie oddechu; że NIKT nie znieczuli cię, i nikogo nie obejdzie fakt,
że Twój krzyk zagłuszy listę lichych argumentów na nie; no i w końcu to, że dziecko wychodzi z ciebie przez ponad dwie doby…tak, to wszystko
jest bardzo normalne…
Kurcze, jeśli naprawdę tak uważasz, to gratuluję. Masz fuksa. Żyjesz we właściwym kraju ze służbą zdrowia, która
dołoży wszelkich starań, by umożliwić Ci najnormalniejszy poród pod słońcem.
Nie widzę tego, nie widzę, NIE WIDZĘ,
halooooooooooo…
i nie mówcie mi, że po wszystkim się wszystko zapomina…
że na linii życia – poród jest tylko
kropką…
nie, nie, nie mówcie mi.
I w ogóle mi już nic nie mówcie.
Nic.
Nic w tym temacie.
Zatykam uszy.
Cześć
| |