2008-12-02 10:04:06 ruszam! zachecona komentarzem pod moim pierwszym blogiem,rozpoczynam kontunuacje:)
ruszam wiec z kopyta:)
moze slow kilka o sobie? :)
no wiec,czy
majac lat dwiadziescia pare,mozna powiedziec ze jest sie na zyciowym zakrecie? albo raczej poteznym rozdrozu? ja chyba moge.duzy etap w moim zyciu
niedawno sie zakonczyl.i najgorsze jest to ze nie potrafie zaczac nastepnego... wglebiajac sie w szczegoly wyglada to tak: pod koniec lata po rocznym
pobycie powrocilam z kraju obcego... zaraz pewnie zaczna sie komentarze,ze zdrajca,ze wracaj tam,ze pewnie tam pieniadze na drzewach rosna... czytalam
juz to wszystko na roznych forach.smutne to ze zawsze Polak Polakowi.bo kto nie byl-ten nie wie jaka prawda.ale odbiegam od tematu.podsumowujac moj
pobyt tam,smialo moge stwierdzic,iz wiele sie tam nauczylam.nie tylko jezyka, pracy fizycznej,rowniez wytrwalosci. oprocz mnie i mojego chlopaka w tym
samym domu mieszkalo bowiem dwoch brudasow-maminsynkow inaczej mowiac.mamusia w domku chuchala,pielegnowala,sprzatala,pielegnowala i podawala wszystko
pod nos.i wychowala dwoch zyciowych nieudacznikow,ktorzy nie potrafili posprzatac wodol wlasnej d... ciesze sie,ze akurat te momenty mam juz za soba:)
no wiec powrocilam do kraju z mysla,ze szybciutko podpisze umowe o nowa prace i wszystko bedzie ladnie i pieknie.jednak polska rzeczywistosc bardzo
mnie zasmucila:(upadajace firmy,przepelnione urzedy pracy,ok 80 chetnych na jedno miejsce pracy...nie,nie wroce juz do tamtego kraju.moje miejsce jest
tutaj.tu jest moj dom... ale jaka jest organiozacja tego naszego kraju,ze nie liczy sie to co kto umie,co wie,co potrafi i czego moze dokonac? to
wszystko przegrywa ze znajomosciami.wiem,zawsze pewnie tak bylo,tylko nie zdawalam sobie sprawy.ale jaka to niesprawiedliwosc,ze osoba po studiach
siedzi w domu,a w tym czasie jakas basia czy kasia siedzi w biurze,choc nie umie myszki trzymac,ale ma ciocie na wysokim stanowisku? smiac sie czy
plakac? "siostra" uczy mnie optymizmu,wiec zalamywac sie nie bede.nie ta praca,to inna :)w koncu musi sie udac... czyz nie?:)
no i wlasnie,pisalam
o rozdrozu... nie chodzi tylko o prace,a raczej o jej brak.nie mam pomyslu na przyszlosc... albo inaczej,pomyslow jest duzo,ale z nich trzeba wybrac
to najbardziej rozsadne rozwiazanie.brak mi duzego kopa w pupe,ktore zmobilizowaloby mnie do jakiegos dzialania.narazie mysle,analizuje i nic z tego
nie wynika...dni mijaja,a ja nadal nie wiem co z soba zrobic...
chyba pojde pomyslec jeszcze troszke...
| |