OCENA: 4.77 ECHO AZJI  
  Kategorie:  ECHO AZJI |

2008-11-27 11:10:19
CZYŚCIEC

Po moim niedawnym upadku na lodowisku nie pozostał już żaden ślad. Mały siniaczek na pupce wchłonął się w cielesną otchłań; przyczai się tam, by przy kolejnej okazji wypłynąć znowu, w jeszcze bardziej okazałej postaci. Zapewne długo nie będzie musiał czekać! Wczoraj jeździłem - dla odmiany - tylko do tyłu. Przebrany za samego siebie, w ciemnych okularach i polarowej niebieskiej czapce, wkotłowałem się - raz jedyny! - w bandę. Bez żadnych konsekwencji. Jeździło ze mną może kilkanaście osób. Znaczy, byli w łyżwach. W jednej z chybotliwych postaci rozpoznałem mojego ulubionego księdza z parafii św. Rodziny. Maskował się wysokim golfem, ale ostatecznie zdradził go leciutko zwietrzały zapach mszalnego wina. Przyglądałem mu się, chcąc nawiązać kontakt wzrokowy, niezbędny w celu wymiany chrześcijańskiego pozdrowienia. Jego zaangażowanie w walkę z grawitacją było jednak tak silne, że nawet hip-hopowe bluzgi dobiegające z głośników nie zdołały oderwać jego oczu od lodu. Rzeczywiście - w porównaniu z finezją reprezentowaną na ołtarzu, tutaj szło mu znacznie gorzej. Po jego ruchach, słusznie można było podejrzewać, że przybył tu, aby w mojej obecności, potwierdzić słuszność tez, jakie postawił dwie niedziele temu, względem plusów i minusów czyśćca. Ewidentnie pion zawdzięczał bardziej swej wierze, niż umiejętnościom, i wodził się na pokuszenie. Z czystej sympatii zastanawiałem się nawet, czy mu w końcu nie pomóc w przewrotce - podjechać i go po prostu skosić. Po przemyśleniu uznałem, że to w końcu nie moja sprawa, i jak już, to niech sobie lepiej wyrżnie na własną rękę, i bada ten czyściec bez mojego udziału. I kiedy już zaczął się nieźle krzywić, będąc o włos od realizacji swego pierwotnego zamiaru, nagle - ni stąd ni zowąd - przerwał swe ryzykowne akrobacje. Okazało się, że jakieś dwie, za przeproszeniem "rozmemłane lafiryndy" (absolutnie nie wyglądające na czyjekolwiek parafianki) zaczęły się z niego podśmiewać. Chyba, że miał jeszcze inny, nieznany mi powód. W każdym razie zszedł zaraz z lodu, nie doczekawszy końcowego gwizdka - ale, być może, wzbogacony o materiał na kolejne kazanie, w którym opowie o zuchwałym chłopcu w ciemnych okularach, który gnał tyłem przez życie, na oślep, nie zważając po drodze na żadne świętości. Wspomni też o dwóch "siostrach", również mających świętości za nic, i które z parafią łączyła jedynie terytorialna przynależność pewnego lodowiska. Mam tylko nadzieję, że mnie przypadkiem nie rozpoznał, a potem nie dostrzegł, przy wyjściu, letnich opon w moim samochodzie. Mógłby później wlepić mi za to z dziesięć godzin robót przy budowie parafialnej dzwonnicy. A mnie nie wolno dźwigać! Z kolei, odmawiać nie potrafię, a w tej sytuacji nawet bym nie mógł. Byłbym zatem w kropce (nad "i"). Kurczę, chyba trzeba było go jednak ciąć! Zwłaszcza, że bez czyśćca i tak prawdopodobnie się nie obejdzie! Mówię za siebie, rzecz jasna.

  Komentarze (0)   |   Oceń (4.77)   |   Skomentuj  


Komentarze czytelników:


autor: ECHO AZJI

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Maj 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
ECHO AZJI

najnowsze wpisy

    POSTNIE
    ZMĘCZENIE
    WIZYTA KSIĘDZA
    IDĘ GDZIEŚ...
    SPOSÓB NA MRÓZ
    TRZY STRZELIŁEM!
    SALUT!
    EGZAMIN KOMISYJNY
    POKONAĆ TRUDY
    ŚW. MIKOŁAJ