2008-11-11 00:41:27 na ulicy, w dzień piątkowy.. Może ktoś stwierdzi, że się czepiam, że szukam dziury w całym...ale co tam! wetknę nos w te stertę...igieł
Idu sobie idu, analizując
zawartość poznańskiego chodnika- pet, gołąbek...troszku piachu...więcej piachu (ale to nie plaża, to jedna z głównych ulic Poznania)...ludzie jacyś
tacy listopadowi,ale nie dziwota, jeśli to właśnie listopad kilka dni temu rozpoczął swoje królowanie. Pogoda chyba sama zmęczyła się swoim chłodem,
bo jakby spojrzała na nas swoim łaskawszym, cieplejszym 'okiem'...
Bosszz...o czym to ja miałam?
Idu sobie idu, i patrzu...i byłoby
wszystko PRAWIE w jak najlepszym porządku, gdyby nie CHOINKA...Oczu nie wierzu!
Właściwie najpierw nie dowierzało moje prawe oko,bo właśnie jego
kątem zobaczyłam to 'cudaczne' drzewko. Nie wiem ileż centymetrów miała ta smukła dama, ale przy moich 162 cm- musiałam troszkę zadzierać nosa, żeby
obejrzeć ją od 'stóp do głów'(a stała na wystawowym 'cokole'). Kiedy moje oko JĄ dojrzało, nogi już zdążyły pognać do przodu i jakoś nie miały ochoty
przy tej witrynie sklepowej się zatrzymać.
-Choinka nie zając - nie ucieknie!
Bo kiedy wracałam, moje stopy już dostały od mózgu
informację, gdzie mają skręcić, w którą ulicę wejść - i w ten oto sposób po godzinie znalazłam się obok tego samego sklepu. I wtedy, kiedy mogłam już
spojrzeć i lewym okiem...okazało że choineczki są dwie - bliźniacze właściwie. Stały z gałązkami przyklejonymi do szyby, zielone, wysokie,
opierzone...OPIERZONE! Matulo! Wody! eee..musiałabym szybko znaleźć się na Głogowskiej...tam płynęła strumieniem, wdech, wydech..Lepiej? Gorzej!
Zlustrowałam ją po raz kolejny, i co widzę: pióra zielone - która Gęś dała się pofarbować?- trochę wpadające w odcień kanarkowy, niektóre w zieleń
butelkową (mam nadzieję, że panowie rozróżniają te kolorki;-) najmniej na drzewku było bombek - bo dużą część przestrzeni zajmowało coś na kształt
mini-wachlarzy egipskich. Stałam tak i patrzyłam..patrzyłam..i wzdychałam..
A do Świąt Bożego Narodzenia było w piątek 47 dni..
I
nie wiem, czy to ja czepialska jestem?! czy ktoś troszeczkę się pospieszył..Choć nie wiem, co prędzej przetrawię: choinkę wczesno-listopadową, czy to
pierzaste ubranko..??
wnioski:
1: prawdopodobnie czeka mnie wizyta u psychoanalityka, bo nie nadążam za tym wszystkim..
2:
chyba będę musiała w tramwajach i na ulicach zacząć się rozglądać za małym SZympatycznym chłopcem, który w poznańskiej 'pestce' ćwiczył śpiewanie
kolęd...czas już!
3: troszkę się obawiam o Św.Marcina, który prawdopodobnie za kilkanaście godzin obok tych choinek będzie przejeżdżał, bo
jeśli On przeżyje to bez większego uszczerbku na zdrowiu, to Jego biały wierzchowiec może z wrażenia ponieść Go w siną dal, i niechybnie podkowę
zgubi...
Dobrego dnia :-)
ja.
|  |