2008-04-01 17:02:19 Z ojca na córkę, czyli... ...istota ojcostwa :)))
Pomądruję sie trochę, pofilozofuję, a nawet pofizolofuję... ;)))
Pamiętam taką scenę z Wiedźmina...
Geralt i
jego przyjaciele w ruinach Kaer Morhen uczyli Ciri walczyć mieczem, bronić się, kryć, przetrwać...
Yennefer z oburzeniem stwierdziła, ze nauka
walki mieczem nie przystoi księżniczce.
I na to Wiedźmin ze spokojem (am oże i smutkiem) powiedział słowa, które głęboko zapadły we
mnie:
"Uczymy ją miecza, bo czego mamy ją uczyć? Tylko to umiemy"
Uwielbiam gdy na bezdroża wybiera sie ze mną córka...
Uczę ją
tropić zwierzęta, rozpalać ogień, zbierać jadalne rośliny, budować schronienia...
Uczę ją tego wszystkiego czego uczył mnie mój ojciec...
Że
to jakoby nie dla dziewczynki?
Widząc zachwyt w jej oczach, słysząc szept "musisz mnie wszystkiego nauczyć tatusiu", czuję się
szczęśliwy...
Uczę ją ufać własnym siłom, uczę myśleć i weryfikować autorytety - choćby te najmądrzejsze...
Kiedyś, mam taką nadzieję,
wytyczy swoją własną ścieżkę przez życie i jeśli tylko bedę ją widział szczęśliwą, poczuję się spełniony jako ojciec...
"Uczymy ją miecza, bo
czego mamy ją uczyć? Tylko to umiemy"
Moja istota ojcostwa?
| |