2008-10-21 00:54:53 30 godzin po… Tak jakoś wyszło, że tym razem moje ‘rajdowe 5 groszy’ dodaję z opóźnieniem 30 godzinnym..ALE przez ten czas wcale nie wygrzebywałam się z
buraczanego pola;) nie zboczyłam z trasy, nie zakopałam się w stercie liści..bo wróciłam z rajdu w niedzielę o 18.30 ;-)cała i zdrowa..no może po
malutkiej reprymendzie ze strony stróżów prawa(o tym innym razem-bo to trochę póóźniej było )- swoją drogą..kto zasadza się w krzakach na zmęczonych
ludzi po 23.30 ?
Jak zwykle było bardzo miło :-) długość trasy nad Jezioro Chomęcickie troszkę mnie na początku przeraziła, stwierdziłam
jednak, że gdzie nie dojadę, tam mnie dociągną ;-) - miałam taki układ z pewnym energicznym 10-latkiem;-)!
Z układu wyszły nici, bo po pewnym
czasie okazało się, że ten młodzieniec ma tyle sił w nogach ,że musiałabym fragmentami poprosić o turbodoładowanie, żeby go dogonić! Cóż, może tego
tematu nie będę zbytnio analizować..bo wpadnę w jesienną deprechę przed czasem ;-)Choć stwierdzić muszę,że dzieci, które brały udział w niedzielnym
rajdzie mają niespożytą energię..ich organizm regeneruje się w tempie błyskawicy i tylko można pogratulować rodzicom, że mają tak usportowione
pociechy:-)
Trasa, jaką przygotowali dla nas Radiowi organizatorzy była kręta..i z pewnością nie należała do łatwych, ale warto było
pokonywać te zakrętasy aby jechać tak niepowtarzalnym szlakiem rowerowym. Jesień zawsze mnie zaskakuje ilością barw..gdzie Ona chowa te wszystkie
farby?? I tylko szkoda, że nie było czasu, aby się koncentrować na robieniu zdjęć nadwarciańskich terenów..malownicze krajobrazy na długo zostaną w
mojej pamięci.
A najważniejsze..ludzie, których spotkałam. Kolejna szansa na zawarcie nowych znajomości, do tego aby spędzić ze sobą choć
chwilę..i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze: -) bo nawet kapryśna pogoda nie jest w stanie zepsuć nastroju, kiedy się jedzie w tak doborowym
towarzystwie!A przyznać należy,że jesienna aura nie założyła dla nas swojej najpiękniejszej sukni, tkanej słońcem i nićmi babiego lata…bo
trochę smagała nas zimnym wiatrem i pogroziła paluchami mokrymi od kropli deszczu. Natomiast droga powrotna…
to był po prostu błogi spacer -
umilony rozmowami(zapomniałabym dodać, że kiedy po przerwie wsiadłam na rower, miałam wrażenie,że ktoś podmienił mi siodełko - po kilku chwilach
zostałam wyprowadzona z błędu..tych tłumaczeń jednak nie będę opisywać;).Wiatr zwiał na obce tereny, przygnał za to cieplejsze powietrze. W ten oto
sposób, tempem rekreacyjno - wypoczynkowym dotarliśmy do Poznania. Trasa była przerywana dość częstymi ‘wyjściami do toalety’:-)bo! z
organizmem i jego potrzebami nie można dyskutować ;-).Niektórzy wrócili do domu w przypalonej kurtce (cóż, rajd X-‘Jubileuszowy’-musiał
zostawić po sobie niezatarte znamię)inni mknęli w dwóch różnych butach..Reasumując: myślę,że wszyscy wrócili w świetnych na-strojach i ewentualnie
troszkę zmoczonych strojach;-)
P.S. zakwasów niet, nogi chcą nieść dalej i dalej-tylko szyja boli..hmmm.. od czego?;-)
P.S.2 –
wszystkim współtowarzyszom DZIĘKI WIELKIE za wspólnie spędzony czas, takie chwile są bardzo cenne.. :*
|  |