OCENA: 5 7 dni w Barcelonie  
  Kategorie:  7 dni w Barcelonie | Blog o ptakach | BOT | jeszcze tylko jeden |

2008-10-01 22:08:59
Dzień drugi - środa, 01.10.2008

11:00 - budzi nas niemieckie szwargotanie tuż za drzwiami szafy, w której mieszkamy :) Przyjechała niemiecka parka i usłyszeliśmy mowę powitalną wraz ze szkoleniem Francisco po raz drugi. Słowo w słowo tak, jak dnia poprzedniego do nas :) W tle słychać również bardzo miarowe kaszlenie naszej nowej koleżanki z Peru. Peruwiańskie włosy napotkać można w kuchni, w łazience, na korytarzu i ogólnie sieć tychże kruczo-czarnych piór oplata nasz hotel szczelnie :)

Wstajemy, nie ma ciepłej wody, kąpiemy się więc w zimnej. Cóż - w końcu APARTMENTS :) Wychodzimy na śniadanko do Dunki’n Cafe, na pączusie (2 EUR / osobę) Pyszna kawka i świeżuteńki pączuś dobrze nam robią.

Postanawiamy odebrać naszą cenną (zakupioną wcześniej za 40EUR/os przez Internet) Barcelona Card ma nam auto-magicznie otwierać drzwi przez 5 kolejnych dni do wszystkich barcelońskich fajnych miejsc za darmo, do niektórych dać zniżkę, plus przewieźć nas za friko gdziekolwiek chcemy dowolnym środkiem transportu miejskiego w ciągu 5 dni od jej uruchomienia. Najbliższy punkt zgodnie z tym, co mówi Francisco jest na Placa Catalunya. Okazuje się jednak, ze w tym miejscu NIKT nie mówi po angielsku i nie potrafi nam wskazać gdzie znajduje się adres, zapisany na voucherach. Szczęśliwie w Hard Rock Cafe panie mają 5min przerwy na fajkę i jedna z nich okazuje się być wykształcona :) Pokazuje nam paluszkiem i dalej już mamy z górki :)

Chwilka relaksu na Placa Catalunya - skąpani w słońcu obmyślamy plany wycieczki. Z buta dajemy do domu zaprojektowanego przez Gaudiego, który powala nas swoimi nieregularnymi kształtami. Wracamy szerokim łukiem do Las Ramblas, gdzie siadamy w pustej knajpie i jemy łososia z ziemniakami. Łosoś jest świeży i smaczny, ziemniaczki również, kelner ma zwis na wszystko, łącznie z klientelą :) Płacimy 30 EUR/2 os za zestaw z piwkiem. Knajpa położona jest bezpośrednio przy Las Ramblas.

Idziemy połazić po porcie. Kiedy siedzimy na ławeczce przed nami paraduje mnóstwo ludzi, w tym facet, koło sześćdziesiątki z wytatuowanymi majtkami. Wiemy to, ponieważ nie ma na sobie NIC INNEGO a między nogami majta mu się ogromniasty interes. Nikt nie zwraca na kolesia uwagi :) Cóż. Prawie Poznań :)

Postanawiamy przejść się do Parku Ciutadela, ale niestety natura krzyżuje nam plany - pęcherze moczowe wskazują nam jedyną słuszną drogę w pobliże toalety, czyli DO KNAJPY :) Trafiamy do mrocznego pubu w jednej z wąskich uliczek Barcy, gdzie siedzi trzech Jamajczyków, wytatuowany biały w czapce, wszyscy oglądają mecz i słuchają Red Hot Chilli Peppers. Piwko kosztuje nas 2,5 EUR / kufel.

Wychodzimy, by się znów poszwędać i z głodu trafiamy do przemiłej knajpki przy Las Ramblas, gdzie serwują piwa z 50 krajów świata. Jemy: Hamburguesa i Kanapkę na ciepło, serwowaną jak hot-dog z lokalną kiełbasą , popijamy piwo i kawę. Płacimy 21 EUR. Po posiłku szybki przemarsz do hotelu, gdzie banda Włochów bawi się w najlepsze. Na szczęście dla nas wizyta w Hotelu to tylko szybkie siku, zabranie bluzy dla zmarzlucha-Asi i wymarsz na…

…spotkanie z Martą.
Na godz. 19:00 umówiliśmy się z przyjaciółką Asi - Martą Recasens - rodowitą Barcelonką poznaną 4 lata wcześniej w Aachen na AEGEE-owskim Summer UniVersity. Siadamy na Placa Reyal w miłej knajpce na świeżym powietrzu wśród ogromnych palm. Wino 4 EUR, Piwo 3 EUR, czyli normalnie. Marta opowiada nam o Barcelonie, o lokalnych daniach, które warto spróbować, o miejscach, które warto odwiedzić i ocenia przydatność Barcelona Card dość wysoko :) Lekko uhahani kończymy około 23:00 spacerem do metra, skąd Marta zasuwa do domu a my - klasycznie do LA CONCHY :) Tym razem w zaprzyjaźnionym pubie dzikie tłumy. Leci Hiszpańska muzyka, ludzie klaszczą, podśpiewują i jest głośno, ale bardzo lokalnie.

Po kilku piwkach idziemy do DOMU, gdzie czeka na nas banda rozkrzyczanych Włochów z Sycylii. Żrą pastę, piją piwo i nie mówią (jak to włosi) w żadnym języku, prócz swego ojczystego :) Za to uśmiechają się cały czas i próbują mówić wyraźnie po Włosku, żebyśmy ich zrozumieli (hehe).

Peruwianka zaginęła. Podejrzewamy, ze pasta Włochów była okraszona jej mięsem :) Niemców para się uchowała :)

Kończymy dzień próbując zasnąć. W końcu Włosi też się męczą i padają :) Dobranoc... :)

  Komentarze (0)   |   Oceń (5)   |   Skomentuj  


Komentarze czytelników:


autor: Michał

o mnie
kontakt
prawa autorskie

<<   Maj 2024   >>
pnwtsrczptsoni
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
7 dni w Barcelonie

najnowsze wpisy

    Wtorek - dzień czwarty
    poniedziałek - dzień próby :)
    Dzień drugi - niedziela
    Dzień pierwszy -sobota...
    jeszcze tylko jeden...
    Proszę, zerknijcie na nowy IQ BOT
    Sluchajcie, potrzebny Wasz 1%
    Dzień czwarty - piątek, 03.10.2008
    Dzień trzeci - czwartek, 02.10.2008
    Dzień drugi - środa, 01.10.2008