2008-10-02 09:05:16 Pociągający polor Siedzę w pociągu, który sterczy w polu. No bo czemu by nie, skoro ja się spieszę i jestem głodna. To idealne warunki do postoju.
Naprzeciw
mnie – kobieta – podjada sobie coś z garści, coś drobnego: pestki dyni, słonecznika, arbuza…? Nie wiem, nieważne. Ważne, że kobieta
mlaszcze. Tak. Ziarenko. Mlask. Ziarenko. Mlask. Mlask. Mlask. Chlast i prast.
Tak się skupiłam na tym dźwięku, że nie mogłam przestać.
Chrząkałam, zamykałam oczy, nuciłam w myślach oj dana dana, gapiąc się w targane wiatrem drzewa…i NIC. Nie pomagał nawet rechot dziewczyny z
tyłu. Naprawdę głośny i naprawdę z niczego. NAPRAWDĘ. Dziewczyna chichotała do sera, nie wiem, może z nerwów. Tak, jestem złośliwą wredną małpą, ale,
na boga, TA pani z naprzeciwka napełniła sobie właśnie trzecią garstkę!!! A kobieta obok oczywiście nie mogła sobie ot tak siedzieć i nic. Nie.
Musiała wyciągnąć z torby szczotkę i uważnie rozczesać włosy. Długie falowane. Od nasady po końcówki. Po czym, słuchajcie… – nie, no
naprawdę to cud, że nie wyszłam oknem – zebrała dłonią loki ze szczotki i UWAGA upuściła je na podłogę przedziału. Ot tak.
A one martwe
wolno opadły
Bezszelestne liście
Ale w tym kraju-raju bezcześci się takie chwile.
Więc nie było minuty ciszy i zadumy.
O
nie!
Za to był TEN obrazoburczy rechot, który - choć słyszalny (jestem pewna!) w ostatnim wagonie składu – nie zagłuszał TEGO ciamkania vis
a vis (dla zainteresowanych: szóstej już garści).
Trzymajcie się
I zachowujcie;-)
Pa.
PS.: Wiecie, ciekawa rzecz, jak
zmienia się rozkład pociągów, to kolej wolniej jeździ, jakby błądziła, wiecie? Naprawdę. Całkiem jakby w rozkładzie zmieniali nie czas a trasę.
| |