2008-09-16 21:23:51 ZIMOWA OPOWIEŚĆ Wyjątkowo czuję się zmuszony do podłączenia pod narzekania pogodowe. Nic bym nie mówił, gdyby deszcz nie zacinał tak wrednie po pysku podczas szybszej
jazdy. Można wytrzymać trzy albo cztery dni, można czasem tydzień, ale już zaczynam tracić cierpliwość. Gdyby to była zima! Ale nie jest. Spod opon
rzuca glizdami i olejem silnikowym. Po powrocie wyglądam niedobrze, w ustach czuję piasek, okulary całe w robaczym mięsie, w kroku wilgoć znana tylko
z horrorów, dłonie trupie i pomarszczone, a w głowie szum i bezosobowe wkurzenie - najgorsza forma złości, bo wina nie może zostać przykładnie
ukarana. Siadam - taki nijaki - przed telewizorem, robię plamę na kanapie, zapijam chłód ciepłym soczkiem i oglądam Tour de Pologne. Biedni kolarze!
Cierpią jak ja - tyle, że nie za darmo! Marzną, ale jadą bardzo szybko. Pewnie marzą cały czas o hotelu, gdzie czeka na nich full service kolarski.
Zauważyłem, że Polacy nie są tak szybcy jak ich zagraniczni koledzy. Może im do hotelu jednak się nie spieszy? Może kilkugwiazdkowe wnętrza nieco ich
peszą? Ja też nie lubię, kiedy już w wejściu zabierają mi walizkę. Nie, no dobrze - raz mi tylko zabrali. I to chyba raczej przez pomyłkę. Widocznie
czekali na kogoś ważnego, a ja wszedłem tam na dosyć zaawansowanym kacu, więc słusznie poniekąd wnioskowali, że ja to ON. W walizce miałem jakąś
zzieleniałą kiełbasę i kable do gitary. Do Polski prawie dwa tysiące kilometrów, przy boku kompani mówiący wyłącznie po rosyjsku, koledzy utknęli w
autobusie, nie mogąc odzyskać cech motorycznych, mróz niewiarygodny, a ci obok z kieszeniami wypchanymi przeróżnych pojemności flaszeczkami z rodzimym
przysmakiem o mocy paliwa lotniczego. Pojechałem grać tam koncerty, a walczyłem z organizmem o przetrwanie. Zaangażowanie tamtych ludzi w budowę
przyjaźni ponad granicami przerosło moje wyobrażenia i - przede wszystkim - możliwości. Otóż to! Może nasi kolarze nie mają po prostu możliwości?
Starają się jak ja, ale pewnych dawek nie przeskoczysz...
| |