2008-09-02 12:38:22 W kolorze denaturatu Śliwki i winogrona. Jem. Na surowo. Bezpośrednio. Bez pestek. Bez liku. Szukam odpowiedzi na pytanie: w którym dniu takiej diety przez moją skórę
przebłyśnie fiolet… i czy wtedy będę jak bez? Piękna, pachnąca i na wietrze drżąca?;-))) albo, tak się zastanawiam, czy gdybym węgierki
popijała alkoholem stałabym się śliwowicą?;-)))) Taką z rękoma na rozłożystych biodrach i z przyśpiewką na ustach: jestem śliwowica, mam w fiolecie
lica;-)))))
Hej!
No i teraz, żeby nie porzucać tematu, a jednak pójść do przodu: fiolet… neon… Neo – nówka. To naprawdę
jest zabawne? Ostatnio próbowałam tego kabaretu kilka razy, ale niestety, za każdym razem z żenady zapadam się pod stół. Nie moja bajka. Nie ten smak.
Wolę śliwki. Zdecydowanie.
Cześć.
PS.: A wg definicji „nazwa de-naturat wskazuje, że nie jest to czysty alkohol etylowy, lecz
celowo skażony”. A ja się pytam, dlaczego nie denat-urat ;-)– alkohol skazujący człowieka na śmierć?
Dosłowność i dosadność.
Nie
uciekajmy od panujących trendów;-)
Pa.
|  |