2008-09-01 01:52:56 wiklinowy zamęt Znowu coś mnie podkusiło..i robiąc to oczywiście wbrew sobie,poszłam w tłum.Dokładniej-pojechałam,tzn.żeby nie było niedomówień-nikogo nie
rozjechałam, nikomu krzywdy nie zrobiłam…echh..(żeby już nie mieszać w zeznaniach-do pewnego momentu dojechałam,a później-aby strat w ludziach
nie spowodować,użyłam swoich nóg,aby znaleźć się w centrum wydarzeń :-).
I tam..zakręciło mi się w głowie od ilości(czytaj:nadmiaru)
osób
przypadających na metr kwadratowy powierzchni-szczególnie w punktach gastronomicznych..i znowu przeżyłam deja vu,bo po raz kolejny poczułam się jak w
latach dzieciństwa mego,kiedy to trzeba było odstać swoje,aby otrzymać upragniony produkt,jednak wczoraj z tą małą różnicą-bo właściwie miałam
pewność,iż oczekując na ożywczego loda o smaku waniliowo-czekoladowym,nie otrzymam w zamian paczki rajstop..choć z drugiej strony..nigdy nic nie
wiadomo... :p
A gdzie to wszystko?Już mówię..piszę..w Nowym Tomyślu,miejscowości wiklinowo-zakręconej.Ostatni weekend sierpnia w tym mieście
właśnie należał do wikliniarzy,ich talentu,wyplatanych bibelotów: koszyków, koszyczków, krzesełek, stoliczków, pudełeczek, półeczek, rowerów,
prosiaczków, krzaczków, doniczek, ryb i wózków dziecięcych-uff..a wszystko to z wikliny of course.Czegóż tam nie było!Cuda wianki na kiju!..nawet
na
wiklinowego muminka się natknęłam!A to wszystko było okraszone regionalnymi przysmakami,dzwoniącymi dzwonkami,koralami (zupełnie
awiklinowymi)nawet afrykańskimi cudeńkami!i już sama nie wiem,co jeszcze mogłabym wymieniać...
Ludzie tłumnie wylegli na ulice,piękne
kobiety,kobiety w sukienkach..spódniczkach,kobiety bez spódniczek..a może w szerokich paskach 'zamiast'?BO jak nazwać skrawek materiału,który
zaczynając się właśnie się kończył..;)?
(Po prostu miałam wrażenie,że natknęłam się na znajome Pani Elstery Kubiak;)Nie zabrakło też przystojnych
mężczyzn;ślicznych,czasem wrzeszczących dzieci (domagających się od swoich rodziców kolejnych słodkości)
Ja się wcale nie dziwię,że tatusiowie
targowali się ze swoimi latoroślami o kolejną porcję lodów-gdyż po ten przysmak ustawiały się zakręcone kolejki.Byli też panowie przypalający
baloniki..taaak..bo niektórzy z nich,stając cierpliwie w ogonku zaczynali popalać papieroski,dymiąc jak lokomotywy.Pewien jegomość tak zaangażował się
w kontakcie 'sam na sam z papierosem',że niepostrzeżenie spowodował wybuch.Tak właśnie!Przypalił papierosem balonika małemu chłopcu,a malec był tak
osłupiony nagłym wybuchem żółtej kuli,że zapomniał się popłakać.
Nie zabrakło też panów bardzo skąpo odzianych-w ręcznikach kąpielowych się
pojawili (ale to nie byli regularni mieszkańcy)ale członkowie kabaretu 'Łowcy.B',którzy próbowali wczuć się w klimat nowotomyskiego święta:)Swoim
występem z "The Kleszczers" wprawili ludzi w dobry nastrój
..zresztą,chyba wszyscy dobre humory mieli.Podejrzewam,że spowodowała to mieszanka
wybuchowa w składzie:
1.tumany kurzu
2.dym z rusztu
3.hałas
4.piękna pogoda:)
Ja długodystansowcem nie jestem,więc w
miarę prędko opuściłam rozbawiony tłum.Wróciłam do domu z bólem głowy,dymem w oczach,szumem w uszach,brudnymi stopami i zakopiańskim aniołkiem:-)
Ból głowy coraz większy,ale nie zażywam żadnych domowych specyfików,cierpliwie czekam na 'Tabletkę z krzyżykiem'pana Marka Zgaińskiego(czas
oczekiwania:siedem i pół godziny;)
…ona zdziała cuda!
Dobrego tygodnia!:-))
|  |