2008-08-08 11:43:21 FINAL COUNTDOWN... Wyjeżdżam za kilkanaście godzin. Będę teraz sobie leżał, aż do wyczerpania pokładów cierpliwości małżonki. Moje kolarskie przedsięwzięcie uważa za
pozbawione sensu i próbuje różnych sposobów aby mnie odwieść od tego zamiaru. Na obiad zaproponowała np. fasolkę. Od rana w telewizorze producenci
pogody z TVN Meteo pragną jej pomóc pokazując ociekającą deszczem Wielkopolskę. - Widzisz? - pyta. - Widzę! - grzecznie odpowiadam. - I co? - pyta. -
I nic! - grzecznie odpowiadam. - Dlaczego burczysz? - pyta. - Nie burczę! - grzecznie odpowiadam. - No przecież tam pada, nie widzisz!? - W tym
momencie już zrobiłem się niegrzeczny. Przecież i tak pojadę! Kurczę, chyba jednak nie poleżę. Trzeba gdzieś wyjść z dziećmi, bo mnie małżeńska troska
zabije! Albo może pójdę do piwnicy i z całej siły wbiję sobie ze trzy gwoździe - jeden w ścianę i dwa w deskę. Muszę się koniecznie zrelaksować. O,
albo nadmucham sobie ponton! Mam taki dwukomorowy. Trochę się zejdzie. Dobrze, koniec! Idę stąd, bo mi zaraz postawi ten telewizor na głowie, albo
gadaniem zawiesi komputer!
PS. Jadę na "góralu" Merida, w żółtej koszulce, w czerwonej bluzie od deszczu, czarnych spodenkach, czarnych
butach, czarnych rękawiczkach i w czerwono-srebrnym kasku. Zabieram ze sobą tylko dwa bidony i dętkę. Żadnych dodatkowych obciążeń! I jeszcze
intencja: o pokój ducha mojego kochanego brata Sławomira!
PS.2. Jak się zmienia zdjęcie na blogu?:)
| |