2008-08-06 20:30:28 MORZE MOŻE BYĆ, ALE... Powróciłem z Pomorza. Najbardziej w pamięci utkwiły mi emocje związane z unikaniem czołowych zderzeń na krajowej "siódemce" podczas podróży w obie
strony. Plaża nie zmienia się od lat, więc nie za bardzo jest o czym wspominać. Wzory kostiumów przecież już dawno zabrnęły w ślepy zaułek, tzn.
bardziej ich nie ma niż są. Z nowości na wyróżnienie zasługują quady, którymi brzuchaci jegomoście dowożą wszelakie frukta i napoje swoim urodziwym
pannicom w kapeluszach, zwiewnych szalach, ukrytym pod reklamowymi parasolami. I niechby ten ich zmotoryzowany popęd płciowy miał swoje miejsce w
wakacyjnym szaleństwie, gdyby trasy przejazdu niemiło warczących maszyn wyznaczali sobie w niejakim oddaleniu od tyczek parawanów, za którymi mniej
zasobni frajerzy próbowali się opalać w towarzystwie skromniejszych konstrukcyjnie małżonek. Nie żebym się żalił, w końcu przecież z własnej woli
pojechałem z rodziną na pierwszą linię frontu walki "chamówy" z przyzwoitością. Przykro mi po prostu, że niektórzy ludzie potrafią się aż tak
niezauważać. Może dlatego, że czytania podczas niedzielnej Mszy były po kaszubsku i nic do nich nie dotarło? Może to jednak oni nie dotarli? Nie wiem.
W każdym razie żaden quad nie jeździł po prezbiterium. A jeśli już jestem w temacie religii, to muszę się przyznać do potwornego grzechu: Nie opaliłem
się!!! Nie wiem jak przyjmie ten fakt "środowisko", koledzy i koleżanki w pracy, sąsiedzi, itd. Pewnie znowu jedynie Jasio (biureczko obok) wykaże
zrozumienie. Dla tego człowieka każdy urlop kończy się jakąś mniejszą lub większą klęską. Jeśli będziecie Państwo oglądać w wiadomościach kolejną
wycieczkę wracającą z zagranicznych wojaży bez bagaży, wygłodniałych, wściekłych, to niemal pewne jest, że Jasiek gdzieś tam się kręci w tle. On z
urlopów nad morzem pamięta głównie sztormy, z gór sierpniowe lawiny, z Hiszpanii awaryjne lądowanie gdzieś na wojskowym lotnisku, a ze Szwecji tonący
w porcie na raty prom którym miał wracać. Człowiek legenda. Tak, on mnie usprawiedliwi. Spyta tylko czy grzały kaloryfery i się zdziwi, że nie pękły.
Pytam więc teraz, czy my mamy prawo narzekać, kiedy quad zmiażdży nam jagodziankę? Nie! Życie jest zbyt piękne, cenne i krótkie, by trawić je na walkę
o satysfakcję osiągniętą w drodze zestrzelenia procą natrętnego kierowcy z czterokołowego motorku.
PS. W sobotę wieczorem zamierzam wreszcie
dotrzeć do pięknego Poznania. Jeśli po drodze nie utłucze mnie quad lub TIR, wieczorem spotkamy się na rynku. Będę trochę śmierdział po kilkunastu
godzinach jazdy rowerem, ale dzięki temu łatwo mnie będzie znaleźć. Zapraszam cały Poznań! Nie bierzcie szachów, będę kompletnie bez formy! Alk może
być, regionalne stroje również. A właśnie, jak on wygląda - mundurek z pyrki? Bo nasz to słoma w butach i fryzura "na Palikota". Do zobaczenia!
| |