2008-07-27 21:17:09 GÓRSKIE ECHO Właśnie wróciłem z gór. Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych wyprawę zaliczam do bardzo udanych. Nie uszkodziłem żadnej z istotnych części
ciała, nie popsułem roweru, nie utonąłem w rosnącym z godziny na godzinę Popradzie, nie kupiłem słowackiego absyntu będąc w trasie po tamtej stronie
granicy. Zyskałem za to nowe przyjaźnie, zobaczyłem w naturze salamandrę (myślałem, że jest jednak trochę bardziej podobna do butów), zaznałem emocji
podjazdowych jak i zjazdowych, byłem u bacującego bacy, który właśnie międolił w niezbyt perfekcyjnie czystych góralskich łapach oscypka, heej!, w
Pieninach kontemplowałem janosikowe plenery (niestety, bez Maryny w tle), dziękczyniłem po znakomitych obiadach przyrządzanych przez Sławcia (ludzie,
to mistrz patelni, a jego polędwica w grzybkach smakuje wprost perwersją!), zabłądziłem i dzięki temu manewrowi zdobyłem Przełęcz Knurowską z obu
stron, a potem śladami Papieża wkręciłem się na szczyt Lubania, gdzie zwalił się deszcz i nie dostrzegłem niczego, co mógłby stamtąd zobaczyć nasz
Ojciec Święty, zirytowałem się więc i po krótkiej modlitwie równie krótko i żarliwie bluźniłem. Kiedy zjeżdżałem z Lubania plecak zsuwał mi się na
głowę, by w końcu popchnąć kask w ten przykry sposób, że spadły mi okulary i przez chwilę jechałem widząc tylko przednie koło podskakujące i
bryzgające błotem, drobnymi kamieniami oraz drobnym leśnym ścierwem. Gdyby w tym momencie pojawił się jakiś zakręt, większy uskok terenu, czy spotkane
parę minut wcześniej siostry zakonne... Ale Pan, nawet jeśli czasem zabiera okulary, to daje jednak życie. Udało się wyhamować. Poprawiłem plecak i
ruszyłem dalej. Po dwóch godzinach spotkałem się z moim kochanym braciszkiem, jadącym mi na spotkanie od strony Piwnicznej. Wieczorem dowiedział się
ode mnie, że Gorzką Żołądkową produkuje Palikot. Był bardzo zainteresowany. Sprawdziliśmy więc razem - i rzeczywiście! Był nawet pomysł, żeby
sprawdzać codziennie, ale po drugim razie już nie daliśmy rady. Za to na szlakach wykazaliśmy się obaj godnymi podziwu umiejętnościami. Nasze
współtowarzyszki, niewychodząc z takiegoż podziwu, częstowały nas ciasteczkami BB, przeplatając smaki czekoladkami o smaku malagi. No, po prostu
pięknie!
PS. Na zdjęciu widok z okienka bazy nr 1.
| |