2008-07-19 14:28:33 VIVA LA TOUR, KRZYWA WAGA I GRZYBOWA Z TOREBKI! W Tour de France po raz kolejny najmocniejszym zawodnikiem okazał się niejaki pan Koks. Niezwykle dynamiczny na górskich przełęczach, mocny w gębie,
hostessy narzekają, że po etapie wcale nie jest zmęczony... Często zmienia koszulki i sponsorów, nawet podczas jednego wyścigu. Człowiek o stu
twarzach. Właśnie - CZŁOWIEK! Nie kolarz, lekkoatleta, rugbista, czy bokser, tylko zwykły, codzienny człowieczek z bagażem swoich mitów i kompleksów,
ze sposobem na życie, którego pierwszym punktem jest relatywizm moralny, drugim sukces za wszelką cenę, a trzecim zrobić wszystko, żeby się jeszcze
przy tym dobrze bawić. SIĘ, bo i dobra zabawa coraz rzadziej ma charakter "więzio-twórczy". Pan Koks tak naprawdę niczym się nie wyróżnia spośród
wielu z nas. Czy to jest argument za potępieniem, że pana K. ogląda cały świat, który czuje się oszukiwany? Żaden! Bo czy przypadkiem dalej pan
dziennikarz żerujący na podobnych sensacjach nie palnął wczoraj kogoś w buzię, będąc skołowanym po przyjęciu wydanym przez reklamodawcę? Czy pani
prezenterka z TV nie nakłamała trochę w sądzie podczas swojej ostatniej sprawy rozwodowej? Bardzo łatwo jest oceniać innych, przypiąć etykietkę i
pozamiatać drugiego człowieka na szufelkę. Bardzo łatwo oderwać się od rzeczywistości. Bo rzeczywistość tworzy się przecież w nas, w naszych relacjach
z Bogiem i ze światem. Mamy co dzień udzielać odpowiedzi na prawdę, a próżno jej szukać na festynach, Krupówkach o północy roztańczonych w rytm
góralskiej muzyki, w Tesco w niedzielne południe, itd. Czy więc nie potępiam kłamstwa pana Koksa? Nie! Pan Koks jest właśnie prawdą o człowieku, jest
dowodem na słabość człowieka żyjącego bez zasad. Jego dylematy zostawmy więc jemu. Nadal będę oglądał wyścig, bez bólu że znowu mnie ktoś oszukuje.
Każdego dnia jestem daleko bardziej bezczelnie oszukiwany przez stronnicze media, polityków ze ściągawkami od PR, i pomniejszych handlarzy czereśni
ustawiających swoje wagi na nierównym podłożu. To ich życie - nie moje! Co wcale nie oznacza, że radzę przymykać oko. Reformę sumień zawsze jednak
należy zaczynać od siebie. Nie od Tour de France!
PS. Jutro wyjeżdżam w góry. Nie jestem w najlepszej formie i ryzykuję, że bez "dopalaczy"
zemrę w czasie podjazdu na Turbacz. Ale przynajmniej zemrę w prawdzie... hi, hi!:))
PS.2. No i właśnie wykipiała mi grzybowa z torebki! Ech,
filozof się znalazł...
| |