2008-07-08 13:00:36 Ich troje Gwizdek. Odjazd pociągu. Piłka w grze.
Ona: lalalalallala rym cym cym la la la.
On: mhm
Ona: lalalalala hopsiup
tralalalala hop sasa.
On: mhm
Ona: tradiridi uha tralala haha.
On: mhm
Ona: trililili cza cza cza?
On:
mhm
Ona: trililili cza cza cza?!
On: mhm
Ona: CZA CZA CZA?!!
On: mhm
Ona: Ty mnie WCALE NIE
SŁUCHASZ!
On: Co?
Ona: E…tam, już nic.
On: Nie, no co ty, słucham cię…
I tu byłby tylko AUT, ale
niestety…
On: a CO MÓWIŁAŚ?
Net.
I koniec gry.
Ona wpiła się ślepiami w brudne okno, On wzrok wbił w miękką
siatkę ciszy, ciszy, szy - sza, szabadabadabada, która (nie bacząc na to, że siedzisko jest dwuosobowe) wygodnie rozpostarła się między nimi.
Na stacji X -
wysiedli wszyscy troje.
PS.: Na trybunach (patrz foto.) miałam miejsce w pierwszym rzędzie i kibicowałam
ciszy… oj no…bo pospać chciałam;-))))) holenderrrrrrrr…gdybym obstawiła wynik u konduktora, to bym wygrała…tam do licha!, może
nawet samochód z dożywotnim szoferem w komplecie… Taaak, ale na co mi ten spóźniony pomysł, to naprawdę nie wiem.
Cześć;-)))
|  |