2008-07-07 00:36:42 TOUR DE FRANCE! Kiedy rusza Tour de France, w moim domu wzmaga się chęć do spacerowania; nagle te wszystkie moje ukochane stwory, powiązane ze mną nie tylko
nazwiskiem, ale i zachwianymi w swych perfekcyjnych proporcjach nosami, pragną dreptać po obiedzie w jakimkolwiek kierunku, byle nie patrzeć na ekran
po którym hasają przygarbieni faceci w obcisłych , pstrokato kolorowych gatkach, i nie być świadkami tego, że ich ojciec (względnie małżonek - bo i tę
rolę czasem odgrywam, choć nie w tych rozmiarach, jakie by mnie, powiedzmy, całkowicie ukoiły) jest w stanie z niemym zachwytem przyglądać się temu
wszystkiemu. Zostawiają mnie więc samego, kupują kilogram czereśni, i wychodzą! Czyż to nie miłość w najczystszej postaci!? Słyszałem poza tym o
dobroczynnym działaniu czereśni na układ krwionośny. Czasem się też zastanawiam, czy ten owoc można przedawkować, jak np. koniak? 25 gramów tego
trunku można uznać za kurację. 50 może też. 100 gramów, to już nie wiem. Ale , dajmy na to, litr - pomaga, czy szkodzi? Pomaga z pewnością w sytuacji,
kiedy chce się zapomnieć, że na jutro rano nie kupiliśmy sobie nic na kaca. Innych przypadków nie notowano. No dobrze, ale coś zbyt beztrosko
przeskoczyłem z tematu mojego ulubionego wyścigu. Próbowałem się nim właśnie podzielić z kolegami w pracy. Nie znalazłem zrozumienia. Jeden z nich
nawet wysunął tezę, że normalny mężczyzna nie ubrałby się w coś tak obrzydliwego, i że kolarze są podejrzani. Stąd pociągnął dalej, już z grubej rury,
że "tych wszystkich holenderskich żonkosiów, chcących adoptować dzieci, osadziłby w specjalnych ośrodkach, gdzie mięliby terminować na kotach". A ja
chciałem tylko zwrócić uwagę, że właśnie rozpoczęła się impreza sportowa mająca największą publiczność spośród wszelkich widowisk na świecie!
Spróbowałem w takim razie wtrącić coś o czereśniach. Zyskałem informację, że kolega Janek źle trawi fruktozę i miewa wzdęcia. Po tej porażce uległem i
poszedłem bezwładnie ze wzmagającym się prądem. Na komórce odtworzyli sobie trzydziestosekundowy "filmik". Śmiechu po pachy! A ja nic! No, "nie
życiowy" jestem, i tyle! Pozdrawiam zatem wielkopolskie kolarstwo. Jedzcie czereśnie i nie oglądajcie świństw w pracy - szkoda baterii!
|  |