2008-07-02 10:49:41 EURO-ECHO Tę piękną piłeczkę "wydrapałem" z kuponu wyemitowanego przez firmę Carlsberg, z okazji turnieju Euro. Trochę późnawo, ale dotąd niczego jeszcze w
życiu nie wygrałem, ani nie wylosowałem (z wyjątkiem mojej małżonki przenajświętszej i jej mamusi - coś schudły obie ostatnio, i to bez treningu; może
w MODZIE NA SUKCES dzieją się jakieś straszne rzeczy?), cieszę się więc niepomiernie! Gdybym miał tę piłkę przed mistrzostwami, postarałbym się
odmienić losy tego turnieju. Grałem w juniorach młodszych, baza więc jest. A i ciąg na bramkę mam dotąd raczej niebywały, czego u naszych wędkarzy nie
stwierdziłem. Bo na trenera to chyba się nie nadaję. Za nerwowy jestem. Nie wytrzymałbym dziewięćdziesięciu minut stania przy linii za którą moich
jedenastu podopiecznych szuka boiskowych kretów, zamiast uczyć się przynajmniej obcych języków od przeciwnika. O graniu już nie wspomnę, bo nie ma co
wymagać zbyt wiele. W podobnej sytuacji zaraz szukałbym pod ręką jakiegoś przedmiotu, coś poręcznego i jednocześnie o dość aerodynamicznych
kształtach, by dośrodkować bezpośrednio z ławki trenerskiej wprost w głowę pałętającego się od początku meczu, po prawym skrzydle, znieświeżonego
zawodnika! Szczęśliwie dla wszystkich (szczególnie piłkarzy) nie mam z tym wszystkim nic wspólnego. Nie muszę strzelać ani goli, ani do zawodników.
Oddzieleni ode mnie szklanym ekranem są bezpieczni. Mogą w spokoju przygotowywać się do nadchodzących mistrzostw świata. Chyba, że tym razem wcześniej
znowu "wydrapię" piłkę. No, chłopcy! - w takim razie lepiej dla was, żebym jednak piwa nie pił; lecz niestety, w tym względzie rokowania dla was nie
są najlepsze...
| |